Uwielbiam, gdy coś wywołuje we mnie skrajne emocje i właśnie tak jest z pudełkami z kosmetykami.
Raz je kocham, raz wręcz przeciwnie. Raz wyczekuję kuriera z duszą na ramieniu i taką ekscytacją, jak bym czekała na przesyłkę z własną suknią ślubną, a drugi raz irytuje się, że znów przyjdzie nie w porę, bo przecież jestem w pracy. Raz otwieram pudełko i jestem w szoku, że ktoś zna mnie tak dobrze, a innym razem połowę kosmetyków oddaję przyjaciółkom.
Jednak w ogólnym rozrachunku do tej pory nie wyzbyłam się miłości do kosmetycznych niespodzianek, więc raczej jednak bardziej je kocham niż nienawidzę ;)
Rozpoczęło się niewinnie, od jednego pudełka beGlossy. Później szukałam szczęścia ręka w rękę z Shinyboxem, aż trafiłam na Naturalnie z pudełka i już miałam trzy drogowskazy zamiast jednego i co miesiąc dylemat, na co się zdecydować. Do teraz to trudniejsze niż może Wam się wydawać. Kto nigdy nie próbował, ten nie wie, o czym mówię ;)
Co prawda do teraz nie zdecydowałam się na stałą relację z którymkolwiek z dystrybutorów. Wynika to z faktu, że pudełka lubią pozytywnie zaskakiwać. Gdy rąbek tajemnicy się uchyla i któryś kosmetyk zostaje ujawniony, wtedy wiem, na które pudełko się w tym miesiącu zdecyduję. Niestety wszystkie trzy naraz nadszarpnęłyby mój budżet, a poza tym uważam, że zniknęłaby cała frajda.
- endorfiny, które uwalniają się podczas zamawiania, oczekiwania i otwierania pudełek, a nierzadko również podczas testowania produktów
- sprawianie sobie małej bardzo kobiecej przyjemności co miesiąc - ja dzięki tym pudełkom czuję się zdecydowanie bardziej kobieco, szczególnie, gdy mój mężczyzna patrzy na mnie jak na kosmitkę, gdy się nimi ekscytuję
- odkrywanie wielu kosmetycznych nowości
- możliwość polecenia przyjaciółkom wypróbowanych świetnych kosmetyków, których raczej same z siebie by nie kupiły
- spotkania z przyjaciółkami = ciacha, kawa, ploteczki
- ciągłe poszerzanie wiedzy o kosmetykach, składach, działaniu poszczególnych składników (ja się tyle nauczyłam od czasu mojego pierwszego pudełka, że teraz już prawie mówię językiem INCI)
- odkrywanie perełek, których na pewno sama bym nie znalazła
- oszczędność - mimo wszystko cena pudełka jest niższa niż wartość wszystkich kosmetyków, które zawiera (dobry argument dla mężczyzny, który i tak patrzy na mnie jak na kosmitkę)
- czasem trafiamy na kosmetyk, którego nie użyjemy - przeznaczony do innej cery, innego typu włosów lub z gorszym składem niż zakładany przez nas standard
- jak to bywa z niespodziankami - można się rozczarować zawartością pudełka, ale przyznam, że nigdy nie miałam tak, żeby rozczarowały mnie wszystkie kosmetyki; zazwyczaj jakiś produkt "ratuje" pudełko
- kurier - zdarza się, że przychodzi zupełnie nie w porę i nie tam, gdzie trzeba - wtedy trzeba się trochę logistycznie nagłowić, co z tą przesyłką zrobić
- minus lub plus - bardzo duży wybór na rynku - oprócz trzech wymienionych przeze mnie pudełek w tej chwili mamy o wiele więcej do wyboru, a to naprawdę nie jest łatwy wybór
Podsumowując, zdecydowanie należę do pudełkoholiczek i kosmetykoholiczek, ale w stopniu umiarkowanym ;) Pudełka sprawiają mi wiele radości i uważam, że warto raz na miesiąc zainwestować trochę ciężko zarobionych pieniędzy, aby sprawić sobie taki dreszczyk ekscytacji, jaki towarzyszy otwieraniu pudełka i późniejszemu testowaniu kosmetyków. Chyba generalnie zostałam fanką pudełek, bo w swojej diecie też ostatnio zauważam tendencję do przygotowywania lunchu w pudełku. Taki Box-lover się ze mnie zrobił ;)
Jednak w ogólnym rozrachunku do tej pory nie wyzbyłam się miłości do kosmetycznych niespodzianek, więc raczej jednak bardziej je kocham niż nienawidzę ;)
Rozpoczęło się niewinnie, od jednego pudełka beGlossy. Później szukałam szczęścia ręka w rękę z Shinyboxem, aż trafiłam na Naturalnie z pudełka i już miałam trzy drogowskazy zamiast jednego i co miesiąc dylemat, na co się zdecydować. Do teraz to trudniejsze niż może Wam się wydawać. Kto nigdy nie próbował, ten nie wie, o czym mówię ;)
Co prawda do teraz nie zdecydowałam się na stałą relację z którymkolwiek z dystrybutorów. Wynika to z faktu, że pudełka lubią pozytywnie zaskakiwać. Gdy rąbek tajemnicy się uchyla i któryś kosmetyk zostaje ujawniony, wtedy wiem, na które pudełko się w tym miesiącu zdecyduję. Niestety wszystkie trzy naraz nadszarpnęłyby mój budżet, a poza tym uważam, że zniknęłaby cała frajda.
Jakie są plusy kupowania pudełek z kosmetykami:
- endorfiny, które uwalniają się podczas zamawiania, oczekiwania i otwierania pudełek, a nierzadko również podczas testowania produktów
- sprawianie sobie małej bardzo kobiecej przyjemności co miesiąc - ja dzięki tym pudełkom czuję się zdecydowanie bardziej kobieco, szczególnie, gdy mój mężczyzna patrzy na mnie jak na kosmitkę, gdy się nimi ekscytuję
- odkrywanie wielu kosmetycznych nowości
- możliwość polecenia przyjaciółkom wypróbowanych świetnych kosmetyków, których raczej same z siebie by nie kupiły
- spotkania z przyjaciółkami = ciacha, kawa, ploteczki
- ciągłe poszerzanie wiedzy o kosmetykach, składach, działaniu poszczególnych składników (ja się tyle nauczyłam od czasu mojego pierwszego pudełka, że teraz już prawie mówię językiem INCI)
- odkrywanie perełek, których na pewno sama bym nie znalazła
- oszczędność - mimo wszystko cena pudełka jest niższa niż wartość wszystkich kosmetyków, które zawiera (dobry argument dla mężczyzny, który i tak patrzy na mnie jak na kosmitkę)
Czy są jakieś minusy?
- czasem trafiamy na kosmetyk, którego nie użyjemy - przeznaczony do innej cery, innego typu włosów lub z gorszym składem niż zakładany przez nas standard
- jak to bywa z niespodziankami - można się rozczarować zawartością pudełka, ale przyznam, że nigdy nie miałam tak, żeby rozczarowały mnie wszystkie kosmetyki; zazwyczaj jakiś produkt "ratuje" pudełko
- kurier - zdarza się, że przychodzi zupełnie nie w porę i nie tam, gdzie trzeba - wtedy trzeba się trochę logistycznie nagłowić, co z tą przesyłką zrobić
- minus lub plus - bardzo duży wybór na rynku - oprócz trzech wymienionych przeze mnie pudełek w tej chwili mamy o wiele więcej do wyboru, a to naprawdę nie jest łatwy wybór
Podsumowując, zdecydowanie należę do pudełkoholiczek i kosmetykoholiczek, ale w stopniu umiarkowanym ;) Pudełka sprawiają mi wiele radości i uważam, że warto raz na miesiąc zainwestować trochę ciężko zarobionych pieniędzy, aby sprawić sobie taki dreszczyk ekscytacji, jaki towarzyszy otwieraniu pudełka i późniejszemu testowaniu kosmetyków. Chyba generalnie zostałam fanką pudełek, bo w swojej diecie też ostatnio zauważam tendencję do przygotowywania lunchu w pudełku. Taki Box-lover się ze mnie zrobił ;)
Komentarze
Prześlij komentarz